Towarzystwo Jezusowe od samego początku było i nadal jest zakonem misyjnym. Każdy szanujący się historyk nie może nie zauważyć, iż wysiłek misyjny, z wszystkimi jego zróżnicowanymi aspektami wpisuje się w całą ponad 470-letnią historię naszego zakonu.
Jezuici zaangażowali się i angażują w działalność misyjną na wszystkich kontynentach. Była to nieraz posługa realizowana w uwarunkowaniach ekstremalnie trudnych. Wystarczy wspomnieć o działalności na Alasce, w Kanadzie w siedemnastym wieku, w Peru, w Brazylii (to właśnie jezuita o. G. Anchieta stał u początków wielkiej dzisiejszej aglomeracji miejskiej Sao Paolo), w Afryce, Indiach, na Filipinach, czy w Chinach (gdzie prowadził działalność o. Matteo Ricci), czy wreszcie w Japonii, tak drogiej jezuitom choćby ze względu na fakt, że pierwszym misjonarzem, który niósł tam Dobrą Nowinę był przyjaciel św. Ignacego Loyoli św. Franciszek Ksawery.
Dzięki jego działalności powstała tam i rozwijała się wspólnota chrześcijan, która w 1593 r. liczyła ponad 100 tysięcy wiernych. Jednocześnie jednak to właśnie tam jezuici cierpieli na skutek niezwykle okrutnego i długiego prześladowania w latach 1598-1632, pośród których wielu jezuitów zginęło śmiercią męczeńską. Pomimo tego jednak w 1614 r. aż 70 młodych jezuitów, którzy studiowali w Kolegium w Coimbrze w Portugalii wystosowało prośbę do przełożonego generalnego, by mogli udać się na misje do Japonii.
Rodzi się pytanie, skąd zrodził się aż tak wielki zapał misyjny i wytrwałość w nim, która trwa do początków istnienia naszego zakonu do dziś. O. Candido de Dalmases SJ, w swej książce pt.: „Człowiek, który widział wszystko” napisał: „Towarzystwo Jezusowe od samych narodzin i ze swej istoty jest zakonem wybitnie misyjnym. Jego celem, jak to wyraża bulla z 1540 roku, zatwierdzająca Towarzystwo, jest krzewienie wiary. Profesi składają specjalny ślub posłuszeństwa papieżowi; zobowiązują się tym ślubem, że pójdą – bez żadnych wymówek – do jakiejkolwiek części świata, gdzie tylko papież zechce ich posłać: ‘czy to do Turków, czy też do innych niewiernych, nawet w tamte strony, które zwą Indiami (…)’. Gotowość pójścia wszędzie, ‘do wiernych lub niewiernych’, jest postawą, której się wymaga od kandydatów do Towarzystwa.
Początków misyjnego charakteru zakonu należy szukać w osobistym powołaniu Ignacego. Jeśli dla nawróconego w Loyoli pielgrzymka do Ziemi Świętej mogła być przelotnym gestem pobożności, to dla odprawiającego ćwiczenia duchowne w Manresie stała się już życiowym planem. Kiedy bowiem odpływał do Jerozolimy, miał silne postanowienie pozostania tam na zawsze, aby (…) ‘pomagać duszom’, w tym konkretnym przypadku mahometanom i innym mieszkańcom kraju (…).
Ślub złożony w 1534 roku na Montmartre przez Ignacego i pierwszych towarzyszy, a później odnawiany przez dwa następne lata – miał również charakter misyjny. Jak pisze o. Polanco, chcieli oni ‘udać się do Jerozolimy, a potem, gdyby to było możliwe, głosić słowo Boże wśród niewiernych albo wśród nich umrzeć dla wiary w Jezusa Chrystusa’. I ten zamiar nie mógł dojść do skutku. Ale to pozorne niepowodzenie pomogło im rozszerzyć swe horyzonty i objąć swoim spojrzeniem cały świat (…).
Ignacy, wybrany na generała Towarzystwa, nie mógł być misjonarzem (…). Nie mogąc osobiście udać się na misje, musiał zadowolić się tym, że jest misjonarzem działającym z Rzymu: wysyłał na misje wielu swoich synów, dawał im mądre instrukcje, czytał z wielkim zainteresowaniem otrzymane od nich sprawozdania, pocieszał ich i dodawał odwagi w listach, które sam pisał”.
I od tamtych początków Towarzystwa pozostało ono wierne poleceniu Jezusa: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28, 19-20). Pozostało też wierne marzeniom i sugestiom dawanym przez założyciela zakonu.