Rozpala nas ogień miłosierdzia

(fot.  Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach/ Wikipedia.org/ CC BY-SA 3.0)

(fot.
Sank.Miłosierdzia Bożego w Krakowie-Łagiewnikach/ Wikipedia.org/ CC BY-SA 3.0)

Boże niezgłębionego miłosierdzia, ogarnij świat cały i wylej się na nas przez litościwe Serce Jezusa. Dzienniczek, 1183. Duchowe posłannictwo św. Siostry Faustyny, aby zwrócić uwagę ludzi na miłosierne Serce Boga, stało się w naszych czasach wołaniem tak powszechnym, że bez przesady można powiedzieć, iż obiegło już cały świat.

W wielu krajach wierzący na listę swych ulubionych modlitw na dobre wpisali już Koronkę, na bardzo wiele języków został przetłumaczony Dzienniczek, a ludzie coraz częściej wzdychają do Boga z przekonaniem, że tylko w miłosierdziu jest ich nadzieja. To naprawdę wielki owoc apostolstwa prostej polskiej zakonnicy, która wzorem największych świętych wyrzekła się własnej wygody i chwały, a wszystkie swe siły skierowała na to, aby zagubionym pośród codziennych spraw ludziom wskazać na Pana Jezusa. Warto jednak pamiętać, że miłosierdzie nie jest niczym nowym, ale odruchem Bożego Serca, okazywanym od początku istnienia świata.

Bóg jest miłością

To zdanie zna każdy i nie ma chyba takiego człowieka, który nie doświadczyłby tego Bożego uczucia. Nikt nie ma też problemu, aby to stwierdzenie wytłumaczyć: On przecież stworzył świat, opiekuje się nim, a człowieka – który już w raju wymówił Mu posłuszeństwo – mimo ludzkich dąsów i fochów prowadzi po krętych drogach życia. Co więcej, uczy nas kochać bliźnich i w duchu miłości odnosić się nawet do naszych nieprzyjaciół. Wiemy zatem dobrze, że Bóg nas kocha, ale odpowiedź na pytanie, co to oznacza, że Bóg jest „miłosierny”, nie jest już taka prosta. Sięgnijmy zatem do Słownika języka polskiego. Czytamy w nim, że miłosierdzie jest to dobroć i litość okazywana komuś. Te dwie cechy łączą się w całość,powiedzielibyśmy: dobroć z litości i litość z dobroci. Innymi słowy, ktoś, komu nieobce jest miłosierdzie, widząc potrzebującego człowieka, nie cofnie się przed niczym.

Wprawdzie już dawno przeminął czas śpiewania kolęd, ale na tę jedną chwilę warto wrócić do atmosfery tamtych świąt, ponieważ to właśnie przyjście na świat Syna Bożego było pierwszym z całego ciągu gestów miłosierdzia wobec ludzkości, o których nie możemy zapominać. Ignacy Loyola, święty mistrz uczący modlitwy kontemplacyjnej, sugerował, aby przystępując do rozmyślania o Wcieleniu – które dla nas równoznaczne jest z wizytą archanioła Gabriela w nazaretańskim domku Maryi – wyobrazić sobie najpierw Trójcę Świętą, która spogląda na obszar całej ziemi. A tam jedni ludzie umierają, inni się rodzą, jedni są dobrzy, inni źli, jedni żyją w pokoju, a inni toczą wojny, a wszyscy zagubieni i samotni w swych zmaganiach. Wtedy to – jak każe sobie wyobrazić św. Ignacy – patrząc na całą nędzę człowieka, wzruszyło się serce Boga i postanowił zejść na ziemię. Narodzenie Jezusa było więc pierwszym z całego ciągu znaków miłosierdzia. Człowiek przestał czuć się samotny. Wszyscy wprawdzie od dawna czuli, że czegoś im w życiu brakuje, ale dzięki Panu Jezusowi odkryli, że brakuje im… Boga.

Bóg jest współczuciem

Kiedy Pan Jezus zaczął nauczać i gdy tłumy gromadziły się wokół Niego, jak o tym czytamy w wielu miejscach u wszystkich Ewangelistów, On często patrzył na nich ze współczuciem i litował się nad nimi, bo byli jak owce bez pasterza, a owocem tej „litości z miłości” były liczne uzdrowienia chorych. Pomijając fakt, że rozmyślając o tych wszystkich uzdrowieniach i cudach, można by (jak w przytoczonej wcześniej medytacji o Wcieleniu) widzieć współczucie Boga dla ludzkiej samotności i zagubienia, na uwagę zasługuje to, że o miłosierdzie Boże wcale niekoniecznie trzeba prosić. Bóg nawet niezachęcany naszymi modlitwami spogląda na ziemię, widzi nieszczęście człowieka i biegnie, aby ulżyć jego niedoli. W jednej z kolęd (warto porozmyślać czasem nad słowami naszych pobożnych pieśni) w pełnym wdzięczności zadziwieniu pytamy Boga:

Czyżeś nie mógł sobie
W największej ozdobie
Obrać pałacu drogiego,
Nie w tym leżeć żłobie?

Odpowiedź przychodzi sama: nie mógł ani nawet nie chciał – bo nasz Bóg miłosierny ma tak dobre serce, że źle by Mu było w drogich pałacach, co więcej, niewygodnie było Mu nawet w niebie, podczas gdy ludzie cierpieli smutek na ziemi – dlatego przyszedł i pozostał z nami.

Bóg jest naszą mocą

Jeśli dla Boga niebo okazało się za ciasne, jeśli On potrafił porzucić wszystko, aby tylko być blisko ludzi, to i my powinniśmy naśladować naszego Pana. Prawdziwa miłość nie mieści się w sercu ani w czterech ścianach własnego domu. Pan Jezus dał nam przykład, jak porzucać własne wygody, aby być z tymi, którym brakuje miłości, którzy czują się samotni i opuszczeni: przez gesty dobroci, uśmiech, dobre słowo i modlitwę wsparcia w trudnych chwilach. On nas nauczył, jak wczuwać się w sytuację innych ludzi, aby nie pozostawiać ich samych w smutku, ale też aby razem z nimi dzielić wszelkie radości. Nauczył nas, że litość potrzebuje miłości, bo bez niej jest tylko gestem łaski, takim trochę spoglądaniem na innych z góry. Bóg nas rozpalił miłosierdziem. Powinniśmy zrobić wszystko, aby ten ogień nie przestał płonąć.

Poslaniec_LOGO/ O. Jakub Kołacz SJ/ (PSJ, maj 2011)