Co roku w takim dniu jak dziś następuje przejście od wzniosłych świąt do codzienności. Po kilku dniach przeżywania prawd wiary, intensywniejszego niż w inne dni roku, na jutro będziemy musieli zebrać się do pracy. O to czy chętnie, czy niechętnie nikt nas pytać nie będzie.
W tym roku świąt i okazji do przeżyć mieliśmy aż nadto, że tak powiem. Do wielkich Świąt Zmartwychwstania otrzymaliśmy jakby w promocji nowego papieża Franciszka, który jak mało kto potrafił w tych pierwszych tygodniach skupić uwagę na swoich słowach i czynach. Okazywał nam się tak zwyczajnie nadzwyczajny, jak nadzwyczajnie zwyczajna jest sama ewangelia. I ten dzisiejszy dzień też jest zwyczajnie nadzwyczajny, bo jeszcze świąteczny, a już teoretycznie poświąteczny.
Doświadczenie przyjaciółek Pana Jezusa, które pobiegły do grobu jak tylko było wolno, to znaczy jak tylko skończył się szabat, też było zwyczajnie nadzwyczajne. Według żydowskiego sposobu liczenia dni, szabat zaczynał się w piątek o zachodzie słońca, a kończył po upływie doby, o zachodzie słońca w sobotę. Kobiety te musiały wyczekać tę chwilę, a na wszelki wypadek, z pobożności, poczekać jeszcze, aż rozjaśni się pierwszy dzień po szabacie, czyli dotrwać do pierwszych gwiazd na niebie, które dawały pewność, że święty szabat już minął, by móc pójść do grobu. Podejrzewam, że żadne dziecko w wigilię Bożego Narodzenia nie wypatruje tak niecierpliwie pierwszej gwiazdy wskazującej, że zaczął się dzień Bożego Narodzenia, jak one wypatrywały gwiazdy wtedy, by pobiec natychmiast i dopełnić pogrzebu ich Mistrza i Przyjaciela.
Zauważmy, że Ewangeliści opowiadają nam o tym, co dokonało się do ostatnich chwil przed szabatem, tym wielkim szabatem onego roku, w którym wypadała Pascha, a wtedy złożono ciało Jezusa w grobie, a potem podejmują dyskurs w pierwszych chwilach po szabacie, w sobotę wieczorem. Ewangelista Jan tylko przesuwa wizytę u grobu na poranek niedzielny, ale miał widocznie po temu swoje teologiczne powody. Święty Mateusz spuszcza zasłonę milczenia na to co dokonało się tylko w ten uroczysty dzień szabatu.
Pascha po hebrajsku znaczy przejście. Żydzi świętowali swoje przejście przez Morze Czerwone i przez pustynię, z niewoli egipskiej do Ziemi Obiecanej. Wydarzenia te należą do ludzkiej historii i dają się opisać, choć często w opowiadaniu historyczna prawda miesza się z legendą. Ten dzień Paschy, o którym Ewangeliści milczą, jest dniem przejścia samego Boga, a raczej dniem, w którym Syn Boży, który stał się człowiekiem przeprowadza nas do Boga.
Ewangeliści nie piszą, jak On to zrobił, nie udają że wiedzą, jak Jezus zmartwychwstał, jak to było z powierzeniem Ducha Bogu i jak to było z Jego powrotem do Ojca, kiedy jednocześnie ukazywał się uczniom i przyjaciołom na ziemi. Ale czy wszystko trzeba wiedzieć? Dziecku wystarczy, że mama lub tata wie, czemu i jak coś się dzieje. Więcej mu nie potrzeba. Tak też nie musimy znad się na tym, co Pan Bóg zrobił w ten Wielki dzień szabatu, i jak tego dokonał: ważne, że On wie.
Ojciec Święty Franciszek od pierwszych chwil pontyfikatu próbuje nas przekonać, byśmy zawierzyli Bogu, nie nadymali się na próżno, nie udawali, że jesteśmy ważni i że się znamy na wyrokach Bożych. Nasze kompetencje kończą się przed szabatem, a zaczynają zaraz po, pozostawiają wolność działającemu Bogu.
Nasze kompetencje dotyczą zatem tego świata, nie Królestwa Bożego. Ten świata pozostał nam dany do zagospodarowania. Ludzie na tym świecie zostali stworzeni, by ich kochać i im pomagać. Nie musimy ich zbawiać, bo o to dba sam Pan Bóg. Także dzieci są nam dane do kochania, wychowywania i uczenia, by wyszli na porządnych ludzi.
Wy, którzy przychodzicie do jezuickich kościołów, wiecie, że nasz zakon od swych początku wiele wysiłków wkładał właśnie w wychowywanie i uczenie. Teraz przeżywamy radość, że nowy papież Franciszek jest jednym spośród nas, Towarzyszy Jezusa i pocieszamy się myślą, że może to znaczy, że nie jest z nami tak źle i może Panu Bogu zależy na tym, by zakon jezuitów nadal robił to co robi od wieków, tylko możliwie lepiej. Jezuici Prowincji Polski Południowej prowadzą w Krakowie przy ulicy Kopernika Akademię Ignatianum, gdzie starają się uczyć i wychowywać, by kontynuować to dzieło, które powierzono nam od wieków. Nasi studenci mogą uzyskiwać tytuły magisterskie z filozofii, pedagogiki, kulturoznawstwa, politologii i pracy socjalnej, a ponadto stopnie doktorskie z filozofii, kulturoznawstwa i pedagogiki. Mamy nadzieję, że to ważne dzieło dla polskiego Kościoła i narodu.
Polecamy Wam to dzieło, prosząc o modlitwę w tej intencji i – na ile zechcecie i na ile jest to dla Was możliwe – o wsparcie materialne. Nie mamy się tak dobrze, by państwowe dotacje wystarczały na wszystkie nasze potrzeby. Chcemy sobie jednak radzić, z Waszą pomocą.
Dziękuję Wam bardzo za dotychczasową pomoc i życzę wszelkiego dobra na po świętach, na ten czas, na który znowu Pan Bóg w nasze ręce składa kompetencje urządzania tego świata. Byśmy czynili go coraz lepszym. Szczęść Boże we wszystkim.
O. Henryk Pietras SJ – Rektor Akademii Ignatianum w Krakowie/ RED.