Nie odsuwajmy Boga na 24 grudnia

fot. Mukumbura/ Foter.com/ (CC BY-NC-SA)

fot. Mukumbura/ Foter.com/ (CC BY-NC-SA)

Wszyscy przygotowują się na Boże Narodzenie i już tylko tygodnie dzielą nas od wspólnego świętowania, od bożonarodzeniowej szopki, od zapachu choinki i serdecznego trzasku łamanego opłatka.

Bliskie jest Królestwo Boże. Przybliżyło się! Te słowa Jezusa słyszeliśmy wielokrotnie i wciąż myślimy, że oznaczają one zapowiedź Królestwa, które niebawem przyjdzie, które wkrótce nastąpi, już niedługo. Zapytałem kiedyś siedmioletniego chłopca, co znaczy według niego, że coś jest blisko. Odpowiedział bez namysłu. Blisko, to znaczy obok mnie

Takie jest właśnie znaczenie słów Jezusa. Królestwo Boże jest na wyciągnięcie ręki, w otwartych ramionach, tuż obok mnie. W oczach osoby, która patrzy na mnie z nadzieją, że wysłucham, że pozwolę oprzeć się na moim ramieniu. Czyż nie powiedział Jezus, że Królestwo Boże pośród nas jest? Jeśli tego nie zauważam, przegapiłem najważniejsze przesłanie Ewangelii.

Na co więc czekamy, przygotowując się na Boże Narodzenie jeśli Chrystus i Jego Królestwo już są na ziemi? Okres radosnego oczekiwania jest czasem uświadamiania sobie napięcia, jakie istnieje między rzeczywistością już obecną, a jeszcze nieukończoną, wciąż poranioną. To napięcie charakteryzuje każdą chrześcijańską wspólnotę – Królestwo jest obecne „już lecz jeszcze nie w pełni”. Gdy przybliżamy się do płaczących i cierpiących, gdy przebaczamy sobie nawzajem, gdy policzek dotyka policzka i oczy napełniają się łzami wzruszenia, wówczas Bóg rodzi się w nas i Jego Królestwo pięknieje. Nie czekania więc nam potrzeba lecz czujności, by żadnej okazji nie przegapić. Nie odkładajmy spotkania z Bogiem na 24 grudnia, nie czekajmy na jutrzejszy dzień lecz czuwajmy tu i teraz.

Zbawiciel nie obiecuje, że będzie lepiej, gdy jutro do nas przyjdzie. Mówi wyraźnie, że dzisiaj jest dzień zbawienia, że dzisiaj do nas przychodzi, że przychodzi także do innych za naszym pośrednictwem. Zamiast czekać, aż w bliżej nieokreślonej przyszłości Chrystus powróci, zamiast wyglądać pierwszej gwiazdki, bądźmy czujni a zobaczymy Zbawiciela, jak przybliża się do nas w osobie proszącej o szklankę wody, o ciepły koc, o kanapkę.

Czy trudno rozpoznać Go w bezdomnym podnoszącym z ziemi niedopałek papierosa, albo zbierającym na butelkę taniego wina? Trudno, bardzo trudno, bo przywykliśmy oglądać Boga w złotej monstrancji. Przywykliśmy widzieć w Nim tego, który ma i daje, a nie biedaka, któremu wszystkiego brakuje. On jest obok nas, gdy pędzimy na zakupy, gdy czekamy na autobus, gdy wyrzucamy do śmietnika resztki z obiadu. Przybliża się do nas w łachmanach żebraka. Szkoda, że nie mamy dla Niego czasu. Ale cóż, święta musi ktoś przygotować. Czy jednak rozpoznamy Chrystusa, gdy zapuka do naszych drzwi w wigilijny wieczór?

O. Wojciech Żmudziński SJ