Każdy dobry zawodnik przygotowuje się odpowiednio do meczu. Są jednak i takie, do których nie trzeba się jakoś specjalnie wysilać, by zadbać o odpowiednie nastawienie mentalne, bo serce i rozum jednogłośnie podpowiadają, że najbliższe spotkanie będzie tym z najwyższej półki. Z takim nastawieniem na murawę boiska przy ul. Wawelskiej w Warszawie wyszły reprezentacje jezuickiego Dębu i dominikańskiej Studni. Te dwa duszpasterstwa akademickie stoczyły na murawie prawdziwą walkę.
Początek spotkania należał do zawodników z ul. Rakowieckiej. Drużyna preferująca hiszpański styl rozgrywania piłki z dużą zmiennością pozycji boiskowych, powolnego budowania akcji i wprowadzania przeciwnika na własną połowę wyraźnie zdominowała rywali. Sygnałem dla Studni mogły być akcje ofensywne zwieńczone rzutem wolnym, po którym piłka wylądowała na poprzeczce.
Zawodnicy ze Służewia próbowali zdobyć dominację nad grającymi w białych strojach przedstawicielami Dębu, jednak ich zamiary szybko pokrzyżowała bramka dla Dębu, strzelona po dośrodkowaniu z narożnika boiska. Najwyżej w polu bramkowym wyskoczył Michał Mikulski, wychowanek niemieckiej Fortuny Kolonia pewnym strzałem, nie dał szans na obronę dominikańskiemu bramkarzowi. Rywale po stracie bramki wyraźnie się ożywili, a pierwsza połowa meczu zakończyła się prowadzaniem drużyny Studni 4:1, po trzech bramkach Piotra Krzyszkowskiego, i trafieniu do szatni z 44 minuty, którego autorem był Marcin Bala. Zawodnicy pełni boiskowych emocji, udali się na naradę, konsultacje i chwilę odpoczynku.
Druga połowa przyniosła liczne roszady w szeregach Dębu. Zawodnicy grający pod wodzą ojca Pawła Chodaka SJ postanowili powrócić do swojego pierwotnego stylu, przesuwając wysokiego Marka Olędzkiego z pozycji środkowego obrońcy, do wysuniętego napastnika. Ten ruch okazał się trafiony, bowiem obrońcy Studni niejednokrotnie musieli się zmagać w pojedynkach z rosłym snajperem, którego występ został ostatecznie zwieńczony pięknym, niezmiernie mocnym strzałem z ostrego kąta, oraz kolejnym trafieniem zespołu Dębu. Na tym jednak emocje się nie zakończyły. Gra stała się agresywniejsza, piłkarze nie odstępowali ani na chwilę, co poskutkowało dwiema jedenastkami w dla drużyny Studni, oraz dodatkowym trafieniem z akcji. Ostateczny wynik 7:3 należy przypisać piłkarzom grającym dla duszpasterstwa ojców Dominikanów, którzy już od dłuższego czasu mają okazje do wspólnego występowania na boisku.
Mimo gorącej atmosfery na trybunach, podgrzewanej przez licznie przybyłe Panie, agresywnej gry podczas spotkania, oraz licznych kontuzji, mecz miał bardzo przyjazny charakter. Dobrej zabawy nie popsuła nawet kontuzja ojca Pawła Chodaka SJ i jego obaw o kondycję podczas niedzielnej Mszy. Lekko utykający Duszpasterz Dębu resztę meczu spędził na dopingowaniu swoich podopiecznych i rozmowach w towarzystwie duchowego opiekuna Studni.
Rozpoczęliśmy i zakończyliśmy wspólną modlitwą, wyrazami wzajemnego szacunku, oraz zaproszeniem do ponownych aktywności sportowych, czego potwierdzeniem jest mecz siatkówki pomiędzy Studnią a Dębem, który odbędzie się na już 7 grudnia na obiektach SGGW.
Sch. Paweł Rakowski SJ/ RED.