Chrystus na Rynku – czyli Kraków wierzy

(fot. Błażej Strzelczyk / followjezus.blog.pl)

(fot. Błażej Strzelczyk / followjezus.blog.pl)

Było coś wspólnego dla 90% ludzi, których widziałem. To było widać w ich twarzach. Niektórzy się uśmiechali. To nie był sztuczny uśmiech, ale uśmiech kogoś, kto doświadcza ulgi i odpoczynku.

„Jedli wszyscy do sytości (…) A tych, którzy jedli chleby, było pięć tysięcy mężczyzn” (Mk 6, 42-44).

Podobnie jak św. Mateusz jestem matematykiem i lubię oceniać efekty ewangelizacyjne przy pomocy liczb. Z reguły przysparza to więcej problemów i rozczarowań niż dobrych owoców. Teraz było troszkę inaczej.

Po kwietniowej Mszy w intencji mężczyzn jej uczestnicy wyszli w procesji za najświętszym Sakramentem. 93 osoby udały się najbardziej uczęszczanymi uliczkami, by w milczeniu adorować Zmartwychwstałego i modlić się za Kraków. Szli niespełna godzinę.

Jednak osób, które dzisiaj bardzo wyraźnie doświadczyły spotkania ze Zmartwychwstałym było na pewno dwa lub trzy razy więcej. Nie mówiąc o tych, których spotkania nie dało się zauważyć. Gdy procesja postępowała, mnóstwo osób klękało, jeszcze więcej czyniło znak krzyża. Niektórzy przystawali lub wstawali z ławek. Ludzie w różnym wieku i różnych narodowości. “Oh look! A blessed Sacrament” – dało się słyszeć z jednego ogródka piwnego.

Ale nie o gestach chcę pisać. Było coś wspólnego dla 90% ludzi, których widziałem. To było widać w ich twarzach. Niektórzy się uśmiechali. To nie był sztuczny uśmiech, ale uśmiech kogoś, kto doświadcza ulgi i odpoczynku. Inni po prostu odkładali sztućce, przerywali rozmowy, rozprężali się w swoich fotelach i milkli gdzieś głęboko w sercu. Patrzyli w ciszy na Zmartwychwstałego. Nie wiem, o czym myśleli. Może zupełnie nic nie rozumieli. Ale wyglądali jak ludzie, którzy na chwilę przenieśli się w inny świat, jakby byli obecni w swojej teraźniejszości, przeszłości i przyszłości. A przy tym, byli bardzo spokojni. Wyglądali tak, jakby spotkali Boga.

To było dobre wyjście. Szedłem ze Zmartwychwstałym i mogłem patrzeć, jak inni Go spotykają.

RED. Była to kolejna „Msza w int. mężczyzn” organizowana przez twórców projektu Banita.

Ks. Wojciech Werhun SJ/ RED./ Projekt „Banita”