Bóg szukający człowieka

(fot. Native grace/ Flickr.com/ CC)

(fot. Native grace/ Flickr.com/ CC)

Nie musimy „upiększać” historii naszego życia. Przed Bogiem niczego nie ukryjemy. Paradoksalnie to, co najbardziej nas boli i niepokoi sumienie, może się stać okazją do jeszcze większego obdarowania łaską. Właśnie to co trudne może stawać się modlitwą błagalną o uzdrowienie, o pokój serca, o umiejętność przebaczenia tym, którzy nas skrzywdzili.

Dlatego nie narzekajmy i nie wypominajmy Panu Bogu, że urodziliśmy się w takiej a nie innej rodzinie, otrzymując wychowanie, które być może miało braki. To wszystko bowiem przypomina nam, że zostaliśmy przez Boga stworzeni, rozwijamy się i jesteśmy w drodze. Pamiętajmy też, że nasze życie jest tajemnicą. Nie wszystko można od razu zrozumieć we własnym życiu. Dlatego trzeba się modlić do Ducha Świętego, by dał nam Bożą intuicję i umiejętność czekania. Zaufajmy Bogu pamiętając, że świat i my istniejemy dzięki Jego stwórczej miłości. Bóg pragnie, byśmy byli twórczy w naszym życiu. Ciągle na nowo mamy szukać Go i odnajdywać siebie.

Bóg uczy nas odwagi w dokonywaniu wyborów. Stawia przed nami alternatywę – możemy wybrać drogę życia albo drogę śmierci. On pragnie, byśmy zawsze opowiadali się po stronie życia w sobie i w innych. W Psalmie 1 zostały przedstawione dwie drogi: droga sprawiedliwego i droga grzesznika. Obyśmy się zgodzili w naszym życiu na „małą drogę” św. Teresy z Lisieux. Ona jest patronką tych, którzy pozwalają się odnaleźć przez Boga Ojca, stając się Jego dziećmi.

Zgoda na trud i ofiarę

Tylko to, co z trudem zdobyte, człowiek ceni. Tylko to, co jest w naszym życiu przecierpiane, staje się z perspektywy czasu darem i skarbem. Możemy stawać się dla innych przewodnikami i pocieszycielami. Dlatego prośmy Boga, by pozwolił nam się odnaleźć i doświadczyć Jego pokoju i radości. Prośmy o to nie tylko dla siebie, lecz także dla innych. Bo przecież nasze spotkanie z Bogiem nie byłoby autentyczne, gdybyśmy tego pokoju i tej radości nie chcieli dzielić także z naszymi braćmi i siostrami.

Jesteśmy wezwani, by codziennie wychodzić na pustynię, ale nie po to, by tkwić na niej w osamotnieniu, lecz by skupić się na Bogu. To Jego powinniśmy ponownie postawić na pierwszym miejscu w naszym życiu. Pan zaprasza każdego z nas do zrobienia rachunku sumienia. Czynimy to nie po to, by refleksja nad naszą grzesznością nas przygniatała. Ma się ona stawać okazją do radosnego dziękczynienia i nieustannym odkrywaniem, że wszystko w naszym życiu jest ŁASKĄ. Owszem, czasem trudną łaską, niełatwym darem, zwłaszcza kiedy nasze życie obciążone jest naszym grzechem czy grzechem innych ludzi (np. wskutek uwarunkowań rodzinnych). Dlatego nie od razu wszystko spisujemy na stratę.

Bóg pomaga nam odzyskiwać także naszą przeszłość. Gdy Jemu oddamy historię naszego życia, wtedy zobaczymy, że On na naszych krzywych liniach wykreśla prostą drogę. To Jego obecność w nas pomaga nam w odnajdywaniu sensu naszego życia.

Odnaleźć sens życia

Pewien przechodzień zapytał ludzi ciosających potężne bryły kamieni o to, co czynią?

Pierwszy z nich zniecierpliwiony odburknął: Trudzę się przy obróbce tego głazu – nie zawracaj mi głowy! Drugi tłumaczył: Zarabiam na chleb dla mojej rodziny. Trzeci wyprostował się i odrzekł: Wznoszę katedrę. Tylko ten ostatni miał w sobie radość i wyczuwał sens swego znoju i trudu. W życiu można zatrzymać się tylko na zmęczeniu, na doraźnej potrzebie. Tylko ten, kto widzi całość, jest szczęśliwy, choćby jego działanie wymagało wielkiego wysiłku.

Bóg pragnie, byśmy budowali wspaniałą katedrę naszego życia, równie piękną jak ta w Chartres, z której nie chce się wychodzić, bo tak zachwyca. Jej piękne rozety mienią się wszystkimi kolorami tęczy. My też mamy stawać się świątynią Boga, mamy być „miejscem”, do którego ludzie chętnie przychodzą, by odnaleźć pokój.

Cierpliwość Boga

Pozostańmy przy wyobrażeniu katedry. Jej budowa wymaga sporządzenia dobrego projektu, trudu gromadzenia materiałów, wreszcie sporego i cierpliwego wysiłku. Trzeba pomyśleć o silnych fundamentach, bo to powinien być dom posadowiony na skale. Bóg cieszy się, gdy budujemy nasze życie na mocnym fundamencie, na Jezusie Chrystusie. Tylko taki dom może oprzeć się przeciwnościom, wiatrowi i nawałnicy, burzom i niepokojom. Nie powinniśmy też zbytnio przyspieszać naszego duchowego wzrastania.

Wiele rzeczy trzeba przygotować tylko we fragmencie, cząstkowo, a to wymaga pokory i spokoju w pracy. Nie wystarczy myśleć jedynie o pięknych witrażach, o chwilach bliskości z Bogiem i łasce pocieszenia. One są ostatnim szlifem. Trzeba w tę budowę włożyć swe serce – po prostu działać z miłością. Trudno jest czasem przyjąć pomoc innych ludzi w tym znoju budowania katedry swojego życia; przyznać się do błędu, poprosić o radę osobę bardziej doświadczoną na drodze życia duchowego. Postawa otwarcia jest warunkiem udanej budowli życia, której zwieńczeniem jest radość i doświadczenie pełni w Bogu.

Od akceptacji siebie do postawy otwartości

Często powtarzajmy na modlitwie słowa prośby kierowanej do Boga: Odbierz mi serce małoduszne, daj mi serce wielkie! Pamiętajmy, że najłatwiej jest kochać całą ludzkość, a najtrudniej brata, siostrę, rodziców, kolegów w pracy czy na studiach. Owocem pogłębionej modlitwy jest zawsze łatwość w komunikowaniu się z innymi ludźmi, mniejszy indywidualizm, a także większe wyczucie społeczne i wspólnotowe.

Wejść na drogę miłości

Chrześcijanin to człowiek, który nieustannie przechodzi z ciemności ku światłu Jezusa Chrystusa. Każdego dnia ma rodzić się na nowo. Warto powracać do lektury ósmego rozdziału Listu św. Pawła do Rzymian, w którym Apostoł pisze o życiu według Ducha, o programie życia „nowego człowieka”.

Bóg pragnie pomnażać w nas życie. Bóg chce, byśmy je pięknie przeżywali. Zaprasza też do odważnego naśladowania Go na drodze miłości. Będąc na niej, trzeba o sobie zapomnieć i być gotowym tracić swoje życie, żeby je na nowo odzyskać (por. J 12, 25).

Bóg pragnie naszego szczęścia. Jesteśmy wezwani, by radośnie przeżywać swoje życie. Normalnym stanem chrześcijanina winno być pocieszenie. Trzeba rozwijać w sobie ducha „dziecięctwa Bożego”. Pamiętajmy, że nic nas nie może oddzielić w naszym życiu od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie Panu naszym (por. Rz 8, 35).

Iść z wiarą przez życie

Gdy jesteśmy blisko Boga, wtedy wszystko nabiera sensu. Nie od razu go dostrzegamy i doświadczymy. Czasem trzeba przejść długą drogę w ciemności, by dopiero po latach odkryć, że jakieś trudne doświadczenie było nam potrzebne, byśmy odkryli prawdę o naszym życiu. Bywa i tak, że pod wpływem tego doświadczenia przestajemy okłamywać siebie i innych. Gdy doświadczamy prawdy o Bożym miłosierdziu, wtedy nawet przykre wydarzenia, ciężki grzech czy związane z nim poczucie winy i skrucha przynaglają nas, by „odbić się od dna” i wyruszyć w drogę z odnowioną nadzieją. Bywają przecież także błogosławione winy!

Pozwólmy odnaleźć się Bogu. Jesteśmy zaproszeni, by odnaleźć wszystko w Chrystusowej pełni. Żyjemy wszakże w czasie odkupionym. Wszystko w naszym życiu może być przemienione przez Jezusową miłość. Bóg pragnie przyjść do naszych serc, by w nich zamieszkać. Oto stoję u drzwi i kołaczę… mówi do nas Pan w księdze Apokalipsy św. Jana (3, 20).

Wskazania na drogę przyjaźni z Bogiem

• Rozpoczynajmy nasz dzień od rozmowy z Bogiem, a pod koniec dnia stawajmy przed Nim na modlitwie, by Mu za wszystko podziękować i prosić o światło na jutro.
• Przeżywajmy jak najlepiej każdy dzień, godzina po godzinie, praktykując „małą drogę” św. Teresy od Dzieciątka Jezus.
• Niech naszym codziennym pokarmem będzie Eucharystia.
• Czytajmy często Pismo Święte, bo ono jest skarbcem wielkiej mądrości. Często razem z Jezusem módlmy się psalmami.
• Zechciejmy opanować nasz język, niech nasza mowa będzie zawsze dobra, szczera i budująca.
• Ogarniajmy modlitwą nie tylko swoje sprawy, lecz także innych ludzi.
• Starajmy się mieć na tyle wyobraźni i pomysłowości, by dostosować się do różnych sytuacji, okoliczności i nie być upartym.
• Korzystajmy z rady ludzi doświadczonych duchowo, naszych bliskich, zakonników, świeckich i kapłanów.
• Starajmy się być ludźmi prostymi, ubogimi w duchu.
• Nawet gdy jest nam ciężko, dobrze i dokładnie wykonujmy swoje obowiązki.
• Uczmy się od świętych Kościoła nowych sposobów odnajdywania Boga.
• Nigdy nie poddawajmy się rozpaczy, pokusie beznadziei i nie traćmy sensu życia.
• Rozmyślajmy nad życiem Maryi, która umiała przyjmować trudną wolę Boga i akceptować ją na co dzień. Ona uczy nas postawy wsłuchania w Słowo Boga, które przemienia nasze serca, i tam, gdzie panują ciemności zwątpienia, niemocy, wprowadza światło pokornej pewności. Doświadczymy wtedy mocy, która w słabości się doskonali.
• Dobre pragnienie zreformowania programu dnia powierzajmy Bogu na modlitwie wieczornej.

Rozważanie pochodzi z najnowszej książki o. Marka Wójtowicza SJ pt.: „Miłosierdzie ostatnim słowem Boga„/ RED.