„Bóg idealnie zaplanował ci całą twoją przyszłość. Ukrył jednak skrzętnie ten plan i twoim zadaniem jest w jakiś sposób odgadnąć o co Mu chodziło. Jeżeli się nie wstrzelisz idealnie w Jego plan, to przepadniesz i będziesz potępiony. Nigdy nie będziesz szczęśliwy.”
Taki mit jest zmorą wielu chrześcijan, którzy próbują szczerze i dobrze znaleźć swoje miejsce w świecie. Niestety jest ślepą uliczką, która prowadzi do nikąd, o czym pisałem tydzień temu. Jaki, w takim razie, jest poprawny obraz chrześcijański? Jakie wskazówki rzeczywiście daje nam Bóg?
To, co Bóg rzeczywiście chce od Ciebie, to twoja radość i szczęście. I chce, żebyśmy byli z Nim. To tyle. Nie zaplanował ścieżki, na której mamy to osiągnąć. To jest Twoje zadanie! Bóg dał Ci rozum i uczucia, dał Ci cały świat w TWOJE posiadanie i w TWOJE zarządzanie. Nie mówił Adamowi, jak ma ponazywać wszystkie zwierzęta na ziemi. Dał mu całkowitą swobodę, a ten, mało bystry swoją drogą, ponazywał je wszystkie „istota żywa”. Ty jesteś zarządcą swojego życia, rodziny, przyszłości i poszczególnych wypadków. Ty działaj, Ty planuj, Ty decyduj! Bądź kreatywny, szukaj, patrz, rozglądaj się, rób co chcesz i uważasz. A Bóg? Bóg będzie Ci błogosławił. Będzie po twojej stronie, bez względu na to, czy włożyć welon biały czy czarny.
OK. Ale w takim razie jak mam rozpoznać swoje miejsce w świecie? Co mam robić? Są dwa podstawowe kierunki, które mogę i powinienem szybko podjąć. One są fundamentem. Jeżeli nie będę się rozwijał w tę stronę, to będę źle decydował i faktycznie schrzanię swoje życie. I, o zgrozo, tylko z własnej winy! Tu nie ma wymówek w postaci „taka była wola Boża”. To moja niekompetencja, zaniedbanie i naiwność będą powodem kiepskiego obrotu spraw. Wiara w mit jest jednak bezpieczniejsza, bo zawsze mogę winę zrzucić na Boga i tylko cicho cierpieć. Ale to nie jest dojrzałe chrześcijaństwo. Dwa kierunki, o których mowa, to samoświadomość oraz wolność wewnętrzna. Brzmią tajemniczo, natomiast są szalenie proste i oczywiste. Mimo to mało kto poświęca im uwagę.
[ Serdecznie zapraszamy na prowadzony przez jezuitów cykl rekolekcji powołaniowych! ]
Samoświadomość, czy świadomość siebie, jest prostą znajomością siebie samego. Wiem jaki jestem, znam swoje humory, ograniczenia i mocne strony. Rozumiem swoje zachowanie, uczucia i reakcje. Potrafię nazwać to, czego się boję. Umiem rozpoznawać w sobie różne natchnienia i inspiracje. Potrafię wskazać, które z nich są słomianym zapałem, które są poważne, a które pochodzą od Boga. Wiem, co mogę zaoferować światu i ludziom. Na świadomość siebie składa się wiele elementów, które mam zamiar opisać w kolejnym artykule.
Dlaczego to jest takie ważne, żeby znać siebie? Odpowiedź jest bardzo prosta. Jeżeli nie znasz instrukcji obsługi smartphone’a, to nie będziesz go wykorzystywać w 100% jego możliwości. Wiele użytecznych funkcji po prostu zmarnujesz lub zaniedbasz. Poza tym, przez nieodpowiednie użytkowanie, możesz szybko skrócić jego wytrzymałość, żywotność i sprawność. Dalej, niektóre operacje możesz wykonywać „na około” nadkładając niepotrzebnych operacji, tylko dlatego, że nie znasz pewnych skrótów. Jeżeli nie znasz swojego smartphone’a, to źle, niewydajnie i szkodliwie z niego korzystasz.
Jeżeli nie znasz swojej firmy i ludzi w niej pracujących, to nie możesz nią zarządzać! Każda decyzja będzie nietrafiona. Jeżeli nie znasz więc siebie, to dzieje się tak samo. Każda decyzja dotycząca twojego życia ma niskie prawdopodobieństwo bycia trafioną. Możesz zaniedbać swoje możliwości, albo zajechać się na śmierć. Nie pokierujesz swoim życiem, jeżeli nie roztoczysz dla niego pewnej wizji. A tej wizji nie roztoczysz, jeżeli siebie nie poznasz. Jeszcze raz. Bóg dał Ci rozum. Dał Ci w posiadanie ziemię, rodzinę, twoje życie, twoją przyszłość.
Teraz wolność wewnętrzna. Samoświadomość sprawia, że WIEMY co należy zrobić i w jaką stronę iść. Ale to nie wszystko. Wiedzieć to jedno, a zrobić to, to drugie. Myślę, że wielu z nas dobrze wiedziało, co zrobić w którymś momencie swojego życia. Ale jednak tego nie zrobili, lub uczynili coś zupełnie przeciwnego. Żeby dobrze pokierować sobą w swoim życiu, muszę uczyć się wolności wewnętrznej, tj. wolności od wszystkich czynników, które mnie krępują, osłabiają lub przywiązują mocno do poszczególnych miejsc, osób, pomysłów, rozwiązań, itd. Wolność wewnętrzna, podobnie jak samoświadomość, dotyczy również różnych czynników, które będę chciał opisać później.
Jeżeli nie staję wolny wewnętrznie, to w rzeczywistości nie ja prowadzę swoje życie. To nie ja zarządzam swoim życiem, to nie ja podejmuję decyzję. Wszystkie decyzje podejmuje za mnie życie, okoliczności, różni ludzie, moje lęki, itd. Ja tylko za nimi podążam, zgadzam się. Czasami, co bardziej pobożni, ubierają to jeszcze w teorię bycia posłusznym woli Bożej (znowu tragiczne konsekwencje mitu). To brzmi strasznie. W tym momencie wydaje mi się, że to jest jakaś straszna forma niewierności Bogu, wręcz grzechu. Bóg daje mi świat, życie, perspektywy, innych ludzi, daje mi wolność w decydowaniu i pole do bycia kreatywnym, a ja stoję bierny jak kołek i pozwalam,żeby decydowały za mnie uczucia i cały świat. Wierzę, że nie tego Bóg ode mnie chce. Wierzę, że On we mnie wierzy i mi ufa, że to ja wezmę inicjatywę i zacznę działać, tworzyć, decydować.
Samoświadomość i wolność wewnętrzna to kierunki, w których muszę podążać, żeby dobrze pokierować swoim życiem. To nie są umiejętności, które sobie wytrenuję w rok, czy dwa. To jest styl życia, sposób myślenia. Mam się coraz bardziej uwalniać wewnętrznie i stawać się coraz bardziej świadomym siebie. Im bardziej w tym postąpię, tym lepiej i śmielej będę decydował.
To nie są proste rozwiązania, bo nie dają i nie dadzą od razu odpowiedzi, jakiej byśmy oczekiwali. Myślę, że oczekiwanie na prostą odpowiedź bądź metodę jest dziecinne. Nie wierzę, że taka poważna sprawa, jak moje życie, które ma wpływać potem na cały świat, może być rozwiązana w prosty sposób. Nie ma co czekać na objawienie się cudownego znaku z nieba. Trzeba po prostu zabrać się za siebie i iść mozolnie do przodu, drogą poznawania siebie i wyzwalania się od przywiązań.
Część I: Sprawdź, czy też wierzysz w mit chrześcijański
Ks. Wojciech Werhun SJ/ RED.