Wieści z Santiago de Chile

(fot. "Jezuici Nasze Sprawy", marzec 2014)

(fot. „Jezuici Nasze Sprawy”, marzec 2014)

Już sporo czasu minęło od ostatniego razu, gdy Krzysiek Jeleń i ja przesłaliśmy wieści z dalekiego Chile. Już nawet z tego powodu zaczęły mnie nękać wyrzuty sumienia.

Ostatnie miesiące były obfite w doświadczenia duszpasterskie w miejscach, gdzie pracujemy: Krzysiek w naszej organizacji charytatywnej Hogar de Cristo (Dom Chrystusa) i ja w szkole San Ignacio. Ale też był i czas na odpoczynek, spotkanie jezuitów z Chile i rekolekcje ośmiodniowe. Tak więc pełen bagaż doświadczeń.

Dla mnie cały miniony rok był okazją do zmierzenia się z nowym wyzwaniem: praca w roli wychowawcy z chłopakami z drugiej klasy liceum (w wieku 15 i 16 lat). Podsumowując ten okres (rok szkolny trwa tutaj od marca do grudnia) mogę śmiało powiedzieć, że wiele się nauczyłem, wiele wniosków wyciągnąłem z własnych błędów i zdałem sobie sprawę, w czym muszę jeszcze wzrastać w pracy wychowawczej.

W ciągu tego roku mogłem bliżej poznać grupę trzydziestu chłopaków, towarzyszyć im prawie każdego dnia w ich zmaganiach, doświadczyć ich problemów osobistych i rodzinnych (a tych niestety mają niemało). Ważny był też kontakt z rodzicami – wiele rozmów indywidualnych, zebrań, itp. Praca w roli wychowawcy pomogła mi poznać jeszcze lepiej szkołę i edukację ignacjańską w wydaniu chilijskim. Oprócz tego pracowałem też bardziej duszpastersko, uczestnicząc w rekolekcjach młodzieżowych, przygotowując dzieci do pierwszej Komunii świętej, towarzysząc wspólnocie WŻCh młodzieżowego.

Styczeń i luty to miesiące wakacyjne. Dla nas, jezuitów, cały pierwszy miesiąc tego okresu to czas apostolski: prowadzenie rekolekcji, wyjazdy z młodzieżą, obozy i różnego typu wakacyjne prace duszpasterskie.

(fot. "Jezuici Nasze Sprawy", marzec 2014)

(fot. „Jezuici Nasze Sprawy”, marzec 2014)

Uczestniczyłem w dwóch seriach rekolekcji-obozów dla młodzieży z naszej wspólnoty WŻCh. Najpierw towarzyszyłem młodzieży, która organizowała kolonie wakacyjne dla dzieci jednej z biedniejszych dzielnic Santiago: mieliśmy przygotowane dla nich gry, zabawy i różne aktywizacje, które miały pomóc choć trochę i urozmaicić czas wakacyjny dzieciakom nie mającym za wiele okazji, by wyjechać poza miasto.

Drugi wyjazd to misje, doświadczenie, w czasie którego młodzi dzielą się swoją wiarą. Przebywaliśmy tydzień czasu na południu Chile, w malowniczym rejonie archipelagu Chiloe, na malutkiej wysepce, gdzie mieszka około stu osób, a ksiądz dociera, co najwyżej, raz do roku. Miejsce oddalone od reszty kraju, trudno dostępne i niezwykle ładne.

Luty to okres wypoczynku. Dwa pierwsze tygodnie byłem na wakacjach z moją wspólnotą (istnieje tutaj tradycja wspólnotowego odpoczynku). Z ciekawszych doświadczeń z tego wyjazdu pochwalić się mogę zdobyciem wulkanu Lonquimay (wysokość ok. 2800 m n.p.m.).

W drugiej połowie tego miesiąca uczestniczyliśmy w spotkanie jezuitów mieszkających w Chile i w rekolekcjach ośmiodniowych. Szczególnie rekolekcje były dla mnie doświadczeniem niezwykle mocnym, w którym znów zdałem sobie sprawę, że Pan lubi zaskakiwać i że niekiedy się z nami nie patyczkuje… Ale zawsze podnosi i prowadzi. Tak więc rekolekcje zakończyłem umocniony i gotowy do rozpoczęcia ostatniego semestru magisterki w Chile.

Ta ostatnia prosta to oczywiście czas podsumowania, pogłębiania relacji z wieloma osobami, trochę też zbierania owoców tych – już ponad dwóch lat – w Chile. Na brak zajęć nie narzekam, ale już mam pracę mniej intensywną niż w minionym roku – bardziej towarzyszenie chłopakom w szkole i we wspólnocie młodzieżowej. Prowadzę też zajęcia o duchowości ignacjańskiej dla najstarszych uczniów, z czwartej klasy licealnej.

Czuję się tu w Chile bardzo dobrze i Panu Bogu bardzo dziękuję za to cenne doświadczenie magisterki „na końcu świata”. Pozdrawiam serdecznie wszystkich Współbraci i nadal polecam się Waszym modlitwom.

Wojtek Bojanowski SJ

W kończącym się roku 2013 w Hogar de Cristo panowała iście świąteczna atmosfera… więc pracy było sporo… spotkania adwentowe, spotkania kończące rok, spotkania świąteczne, spotkania poświąteczne, wyjścia grupowe, wyjścia indywidualne. Dużo ciekawych wydarzeń.

("Jezuici Nasze Sprawy", marzec 2014)

(„Jezuici Nasze Sprawy”, marzec 2014)

 

Wspomnę tutaj o trzech wydarzeniach. Pierwsze to wyjście do wesołego miasteczka z dziećmi, młodzieżą, ludźmi starszymi i z pracownikami. Sam skorzystałem z tej okazji i udałem się jak w zeszłym roku, aby dotrzymać towarzystwa i przy okazji trochę pojeździć na różnych zjeżdżalniach. Drugie to Msza Święta zorganizowana blisko centrum miasta na jednym z placów – abyśmy wspólnie mogli się ucieszyć z Narodzin Pana Jezusa. Liczba uczestniczących była spora, a najważniejsze było to, że z każdą upływającą minutą ludzi było coraz więcej – co nie jest takie oczywiste tutaj w Chile. Każdy mógł się przybliżyć – i wielu pozostało! Trzecie to kolacja świąteczna 25 grudnia dla ludzi, którzy mieszkają na placu lub w naszych domach pomocy i dla ludzi sąsiadujących z naszymi programami. Przybyło wielu wolontariuszy stałych jak i tych, którzy w tych dniach chcą wyjść i pomóc. Przybyła spora grupa obcokrajowców.

Dla mojej grupy pastoralnej był to czas intensywny.

Po skończonych świętach przez trzy dni odłączeni od świata modliliśmy się i rozmawialiśmy na temat naszej duchowości w pracy. Wydawało się, że będzie to wyjazd bardzo męczący (bo poświąteczny i nie rekreacyjny), ale wyszło z tego wiele dobra, idei, pomysłów. W tym czasie towarzyszył nam również o. Juan Ochagavía SI, dzieląc się z nami swoimi doświadczeniem duchowości, jak i udzielając cennych wskazówek co do aktualizacji naszej pracy. Ojciec Juan 37 lat temu napisał tekst „Duchowość w Hogar de Cristo”. Czytając ten tekst ma się wrażenie, że został napisany wczoraj.

("Jezuici Nasze Sprawy", marzec 2014)

(„Jezuici Nasze Sprawy”, marzec 2014)

W styczniu udałem się do dwóch domów Hogar de Cristo (Santa Cruz y Curico), aby w praktyce zobaczyć i doświadczyć, co znaczy być pracownikiem i ile miłości kosztuje opiekowaniem się ludźmi starszymi. Byłem duszpasterzem, słuchającym, rozmawiającym i opiekującym się setką dziadków i spotykając się także z pracownikami, byśmy mieli czas na podzielenie się naszymi doświadczeniami i naszym powołaniem do pracy w Hogar de Cristo.

Krótko podsumowując ten czas wyjazdu: Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie (…) Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. (Mt 25, 31-46).

W Santa Cruz odwiedziłem muzeum, gdzie jedna z ekspozycji przeznaczona jest uratowaniu 33 górników na pustyni Atacama (co mogliśmy też śledzić w „wydarzeniach” z Polski). Zrobiłem zdjęcie, choć było napisane, że nie można robić – jest i polski akcent.

W lutym wakacje… szybko wyjechaliśmy na nasz upragniony i oczekiwany wypoczynek. Całą wspólnotą (8 osób) odpoczywaliśmy na południu Chile, w Villarica nad jeziorem… Był czas na wycieczki krajoznawcze, wspólne obiady jak i odprawianie Mszy św. Wszystko, co dobre szybko się kończy i tak zjechaliśmy do Santiago, aby udać się już następnego dnia na święcenia diakonatu, spotkanie prowincji i rekolekcje 8-dniowe.

Krzysiek Jeleń SJ

RED.\ („Jezuici Nasze Sprawy”, marzec 2014)